SEBASTIAN'S POV
- Czy Ty masz jakiś problem? - Pchnął
Nicolasa wprost na Noela i oczekiwał reakcji, jakiegoś poruszenia, liczył, że
porządnie oberwie, a jednak nie trafił na zbyt agresywnego zawodnika. Nico
wziął kilka głębokich wdechów i podszedł do niego jak najbliżej. Ich twarze
mijały się zaledwie o milimetr, gdy chłopak wypowiedział słowa, które zabolałby
nawet najtwardszego człowieka.
- Umrzesz, bo tego właśnie chcesz, na to
czekasz, a ona będzie czekać na Ciebie nie wiedząc nawet o tym, że jesteś
martwy. Gdy dowie się, że to koniec zacznie się obwiniać, ale Ty doskonale
wiesz, że to nie jest jej wina tylko Twoja, bo nic jej nie powiedziałeś. To
Twoja dziewczyna, a nie lalka, którą możesz rzucić w kąt. - Nicolas odwrócił
się do niego plecami i już miał ruszyć swobodnie przed siebie, gdy Sebastian
uświadomił jego błąd.
- Ja nie zabiłem swojej dziewczyny. - Cios
zadany prosto w serce został zamieniony w uderzenie wymierzone prosto w szczękę
Sebastiana, który zaskoczony był gotowy oddać gdyby Dominic i Alex go nie
powstrzymali, Noel trzymał przy sobie wściekłego Nicolasa
- Daruj sobie Sebastian. Załatwicie to
później. - Chłopak wyrwał się z uścisku Dominica i odszedł wściekły w kierunku
bramy obozu. Wszyscy wiedzieli gdzie poszedł, ponieważ zaraz za ową bramą
znajdowały się kontenery na śmieć a w metalowej skrzynce pod nimi kilka paczek
papierosów i zapalniczka, które miały służyć na wypadek gorszych czasów. Używki
były surowo zabronione podczas terapii i na terenie ośrodka, ale on już nie był
w ośrodku, bo jakby na to nie patrzeć był poza nim, więc legalnie mógł zapalić,
jako pełnoletnia osoba.
- On ma rację, a Ty doskonale o tym wiesz.
- Głos Ruby stał się w ułamku sekundy najbardziej irytującym dźwiękiem na
świecie. Ruda piękność usiadła obok niego na wielkim głazie na skraju lasu.
Ujęła jego dłoń w swoja i uśmiechnęła się z politowaniem. - Jak dasz mi zapalić
to Cię gdzieś zabiorę. - Chłopak podał jej paczkę mentolowych papierosów i gdy
miał go już między wargami zbliżył zapalniczkę i płomień zaczął muskać tytoń.
***
Ruby szła powoli ciągnąc za sobą
wkurzonego Sebastiana, który milczący był jeszcze bardziej irytujący i
tajemniczy niż normalnie. Pod jej stopami łamały się drobne gałązki oraz
szeleściły liście, które zbyt wcześnie zapowiadały nadchodzącą jesień. Nie miała
pojęcia gdzie tak naprawdę zamierza zabrać Sebastiana i zaczęła czuć, że jest
on znudzony ta wyprawą. Nagle jej noga osunęła się, a ona runęła w dół.
Sturlała się z nasypu i wylądowała na miękkim piasku, podniosła wzrok i
zobaczyła małe jeziorko.
- Idealnie - Powiedziała do siebie. -
Możesz tu zejść?
- Musze to zrobić tak jak ty? - Zaśmiał
się pod nosem i powoli zszedł z małego nasypu i pomógł jej wstać. - Co my ty
robimy?
- To jest nasze miejsce. Chodź. -
Ściągnęła delikatną błękitną koszulkę i ruszyła do wody rozchlapują ją na boki.
Sebastian stał na brzegu i patrzył na nią z niedowierzaniem, po czym rozpiął
szarą koszulę i ruszył za nią w kierunku granatowej wody. - Jak mnie złapiesz
to... - Ruby urwała i zanurzyła się, a on poszedł w jej ślady. Próbował
otworzyć oczy w wodzie, ale była ona zbyt brudna by mógł cokolwiek dostrzec.
Wynurzył się i ręką zgarnął nadmiar wody z włosów. Ruby znajdowała się na
wyciągnięcie dłoni i w chwili nieuwagi złapał ją za łokieć i przyciągnął do
siebie. - Złapałeś mnie.
- To co?
- Pokażę Ci, co stracisz.
NICOLAS'S POV
W jego głowie myśli toczyły ze sobą
zawzięta walkę. Zaczął zbierać swoje rzeczy i upychać je do walizki, z której
zaledwie kilka dni wcześniej je wyciągnął. Poczuł, że przyjazd tutaj był
jednym, wielkim błędem, tak samo jak jego życie bez żadnego celu. Usiadł na
łóżku i ukrył twarz w dłoniach.
- I co teraz zrobisz? Rozpłaczesz się? -
Nico zaskoczony podniósł wzrok i dostrzegł, że w kuchni na stole siedzi Thea.
- Mam dość, że ludzie nie rozumieją. To
nie była moja wina.
- Ale myślałeś przez długi okres czasu, że
to przez Ciebie Brook nie żyje. - Nicolas chciał wejść jej w słowo jednak
uciszyła go delikatnym podniesienie dłoni. - Daruj sobie. Wiem, co powiesz, bo
przeszłam przez to samo. - Podeszła do niego powoli i przykucnęła tak, że ich
twarze się spotkały na tej samej wysokości. - Nie uciekniesz stąd. Nie
zostawisz mnie samej.
- Czemu mnie potrzebujesz? -
Delikatnie ujął jej twarz w dłonie.
- Nie zostawisz mnie z tą bandą
degeneratów. Zostaniesz i będziesz się ze mną trzymać. Zaufasz mi i przejdziemy
przez to razem. - Thea podniosła się z podłogi i ruszyła do drzwi.
- Thea... - Brunetka zatrzymał się jednak
nadal stała plecami do niego. - Czas skończyć żałobę i wyjść z cienia. Będę z
Tobą, o cokolwiek będziesz walczyć stanę za Tobą, bo tylko Ty czujesz to, co
ja.
- Ja nic nie czuję.
THEA'S POV
Z nieba zaczynał urywać się delikatny
deszczyk, a ona szła powoli brzegiem jeziora oglądając odbijające się w tafli
wody czarne chmury. Myślała o bracie, ojcu, matce i czuła jedną wielką
obojętność. Miała gdzieś jak się czują, czy sobie radzą, bo przecież oni nie
przejmowali się jej stanem. Uznali ją za obłąkaną, gdy tylko przyznała, że co
noc widzi ojca z poplamioną krwią koszulą błagającego o pomoc. Przestraszyła się,
gdy na ramiona opadła jej skórzana kurtka Noel'a. Zaczynało coraz mocnej
padać.
- Przeziębisz się. - Otulił ją swoim
ramieniem.
- Czemu się do mnie przyczepiłeś? - Była
wściekła, gdy tylko się zbliżał jej serce przyspieszało a pięść miała ochotę
wymierzyć porządny cios w jego podbródek.
- Bo jesteś piękna.
- Jesteś banalny.
- Chcesz wiedzieć? Bo chce być blisko
Ciebie, bo się martwię, bo wiem, że jesteś twarda, ale gdzieś tam
cierpisz.
- Zostaw mnie w spokoju.
- Ty nie potrafisz zrozumieć, że może
jestem Ci potrzebny.
- Boję się Ciebie. Boję się, bo odkąd się
pojawiłeś zaczęłam znów odczuwać, jest mi ciepło, nie mam ochoty na płacz. Znów
chcę żyć. Noel przeraża mnie fakt, że mi złamiesz serce. - Z nieba już nie
padał delikatny deszczyk, ale ogromne krople, które raniły jej twarz. Czuła, że
po jej policzku spływa pośród zimnego deszczu gorąca łza. Wyrzuciła z siebie
strach. W ciągu zaledwie kilku minut zmieniła się z trupa w żywą, oddychającą
osobę. Noel przyciągnął ją do siebie i zamknął w ramionach.
- Nie pozwolę Cię skrzywdzić.
NICOLAS
Bradzo podoba mi się to opowiadanie. Pewne dialogi były całkiem fajne. Miło się czyta bo fajnie piszesz. Miłej weny i wpadne na nastepnego.
OdpowiedzUsuńZapraszam tez do siebie bo zaczynam
http://gdy-wzeszlo-slonce.blogspot.com/
Świetny blog! zapraszam do siebie, twoja opinia dobrej pisarki wiele dla mnie znaczy!
OdpowiedzUsuńhttp://zanurzsieglebiej.blogspot.com/
Na bloga trafiam przypadkiem, w sumie przeczytałam na razie tylko ten rozdział , ale podoba mi się! :) Oby tak dalej! :) Zacznę nadrabiać poprzednie rozdziały, bardzo mnie to ciekawi.
OdpowiedzUsuńCałuję :*
Zapraszam do siebie, pierwszy post! :)
http://bookis-mydrug.blogspot.com/