niedziela, 24 sierpnia 2014

0.8 MIA


" 40... Proszę. Musi być 40... Tak bardzo się starałam. " Mia wierciła się stojącą na ogromnej wadze w Klinice. Jedna z sanitariuszek uważnie się jej przyglądała, gdy tylko weszła przez ogromne drzwi.

- 42 kilogramy... - Pielęgniarka spojrzała w kartę. - Gdy ostatni raz u mnie byłaś ważyłaś 43 kilogramy.

- Och... - Blondynka westchnęła, udając skruchę. - Ale jak to możliwe... Jem codziennie owoce i warzywa i nawet mięso. - Mia spuściła głowę.

- Pani doktor chce się z Tobą widzieć. - Pielęgniarka zaprowadziła ją do ogromnego gabinetu, gdzie czekała ją egzekucja. Pani doktor Clinton siedziała w skórzanym fotelu za dębowym biurkiem. Gdy tylko Mia podeszła ta wręczyła jej karteczkę. Dziewczyna zręcznie rozłożyła papier i przeczytała tekst na niej zawarty. Opuściła pospieszanie gabinet i udała się do swojego pokoiku, który dzieliła z jedną z dziewczyn chorych na bulimię i tak całkiem szczerze musiała przyznać, że nie zna jej imienia, a ich kontakty ograniczały się do przebywania w jednym pomieszczeniu. Spakowała dokładnie wszystkie swoje rzeczy do pudeł, a te najpotrzebniejsze do walizki. Jak została poinformowana przez panią Clinton, a  dokładnie przez skrawek papieru, który od niej otrzymała. Jutro dokładnie o godzinie 10.30 ma wsiąść do samochodu, a kierowca zawiezie ją do Valley Of Hope, gdzie została wysłana przez własną matkę. Idealnie.

***

- Witam panienko Mio. Cudownie panienka wygląda. - Młody kierowca słodko się uśmiechnął.

- Witam... Możemy...? - Mia skinęła głową upominając się o otworzenie jej drzwi. Wsiadła do samochodu i nie odezwała się ani słowem przez całą podróż. Gdy dotarli na miejsce dostrzegła mnóstwo drewnianych chatek, ogromny las i jezioro. Była zniesmaczona. - Jeśli tylko po Ciebie zadzwonię masz się tu zjawić jak najszybciej. Zrozumiano? 

- Ale co powie na to pani matka? 



- Nic nie powie, bo Ty jej nie powiesz. - Mia uśmiechnęła się złośliwie i wysiadła z samochodu. Brakowała jej poniżania ludzi,  którzy pracowali dla jej rodziców. - Pamiętaj,  mój drogi, że mam na ciebie haka. Mamusiu... On mnie wykorzystał. - Jej głosik zrobił się piskliwy. - Umiem omotać każdego. - Odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku bramy obozu ledwo trzymając równowagę na chudych nogach.



________________
NEXT: Nicolas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz